O relacjach w czasie kwarantanny (cz. 1)

Trochę inaczej wyobrażałam sobie pierwszy artykuł na blogu. Myślę jednak, że każdy z nas stanął teraz przed wyzwaniem jakim jest zmiana swoich planów, priorytetów czy oczekiwań.

Ludzkość stanęła przed wyzwaniami o jakich jeszcze pół roku temu nawet nie myślała. Często marzyliśmy sobie o tym wszystkim co zrobilibyśmy gdybyśmy tylko mieli czas. Ja sama po całym tygodniu pracy obiecywałam sobie, że jeszcze tylko chwila i zwolnię. Sama musiałam się zmierzyć ze swoją złością i smutkiem czemu akurat teraz? Czemu nie za pół roku? Zrobiłabym jeszcze tylko to i tamto… Tylko prawdopodobnie nigdy nie byłoby dobrego czasu na coś takiego.

A jednak koronawirus nadszedł właśnie teraz. Można się na to złościć, można od tego uciekać ale jednak nasz świat się zmienił. Teraz nadeszła prawdziwa próba nie tylko dla całej służby zdrowia i gospodarki. Nadeszła prawdziwa próba dla naszych relacji i to na każdej płaszczyźnie. Relacje ja – inni ludzie, ja – mój partner/ partnerka, ja – moi rodzice, dziadkowie, ja – moje dziecko i może szczególnie ja w relacji sama ze sobą.

No to po kolei…

Ja i inni ludzie

Coś co obserwuje od jakiegoś czasu i wzmaga to mój niepokój. Widzę jak ludzie oddalają się od siebie nie tylko fizycznie w kolejkach, ale także jak szybko idzie izolacja emocjonalna. Jak duży jest poziom napięcia i lęku w społeczeństwie. Widać to w sposobie prowadzenia aut przez kierowców, w konfliktach na parkingach przy marketach, braku życzliwości w stosunku do innych osób, która jeszcze kilka tygodni temu była czymś normalnym. Smuci mnie widok sąsiadów mijających się szybko i bez patrzenia na siebie. Właśnie, to niepatrzenie. To sprawia, że nasz świat jest bardzo smutny. Ludzie mijają się zachowując zalecaną odległość, ze strachu odskakują gdy ktoś nie respektuje tego. Dlaczego jednak nie patrzymy na siebie?

Pamiętam jedną scenę z życia ulicznego – dwie Panie spotkały się przypadkiem i w pierwszym odruchu chciały się uściskać. Po chwili jednak obie zamarły w odległości około 2 metrów i zastygły w konflikcie między tym co stare a tym co bezpieczne. Długo miałam przed oczami tę scenę i myślę sobie, że to będzie ogromne wyzwanie odbudować to zaufanie w społeczeństwie. To przekonanie, że inny nie znaczy zagrażający.

Myślę, że to co dobrze służy to konieczność pamiętania o wspólnotowości. Nie jesteśmy samotnymi wyspami na tym świecie i to główny i najmocniejszy przekaz, który bardzo szybko odczytaliśmy od koronawirusa. W tym świecie łatwo było zapomnieć jak bardzo ludzkość jest połączoną siecią naczyń, jak bardzo wszyscy od siebie zależymy. Jak przestaliśmy doceniać zawody, które w dobie kryzysu często są najważniejsze –osoby pracujące w sklepie, sprzątające, produkujące i rozwożące żywność i środki chemiczne. Zatraciliśmy się w poczuciu indywidualizmu wierząc, że skoro u mnie jest ok to nie mam się czym martwić. Musimy pamiętać, że ideą izolacji nie jest wrogość do innych lecz na odwrót – jest wyrazem największej empatii i poświęcenia. Jest darem dla osób starszych, cierpiących na różne dolegliwości, słabszych. Jest wyrazem szacunku dla służb medycznych i wszystkich tych, którzy muszą teraz pracować na pełnych obrotach. Izolacja nie jest zaprzeczeniem wspólnotowości, lecz jego największym potwierdzeniem – potwierdzeniem tego, że wspólnie możemy więcej, że robimy to dla nas wszystkich i że tylko razem damy radę zatrzymać coś, czego nawet nie można zobaczyć. Dbając o wspólnotowość będzie nam łatwiej zachować poczucie bezpieczeństwa, kryjące się w tym, że świat nie zmienił się aż tak bardzo, że za kilka tygodni będzie można a nawet będzie trzeba wyjść i spojrzeć raz jeszcze na sąsiada i odbudować te relacje. Wspólnotowość daje perspektywę, że świat się nie kończy, że pewne rzeczy i pewni ludzie są stali w naszym życiu. To teraz bardzo ważne.

Jest jeszcze jedna rzecz – obserwacje kliniczne pozwalają wyciągnąć jasne wnioski, że pomoc innym obniża lęk u nas samych. U podłoża tego mechanizmu być może leży podchodzenie do problemu jako do wyzwania, przeniesienie uwagi na coś na co mamy wpływ a także obserwowanie bezpośredniego wpływu na otaczającą nas rzeczywistość i szybkie informacje zwrotne odnośnie naszych działań. No i wspólnotowość. Człowiek to istota społeczna, przetrwaliśmy tylko dlatego, że od zawsze żyliśmy w plemionach, wspólnotach. Zapytajmy więc sąsiadkę czy czegoś potrzebuje. Uśmiechnijmy się do sąsiada. Prawdopodobnie wszyscy boimy się tak samo tylko okazujemy to trochę inaczej.

Ja i mój partner

To bardzo ciekawy aspekt i bardzo złożony. Izolacja w sposób dosadny pokazuje nam jak do tej pory dbaliśmy o nasz związek. Jaki on w ogóle był? Tutaj nakładają się co najmniej dwa główne czynniki:

  1. Aktualna sytuacja jednostkowa – czyli sposób w jaki przeżywamy kryzys, lęk o przyszłość, jakie mamy doświadczenia indywidualne tzn. jak radzimy sobie ze stresem itd.
  2. Sposób w jaki tworzymy relacje tzn. nasze style przywiązania, kwestia bliskości i dystansu

Odnośnie pierwszego czynnika opowiem trochę później, gdy zagłębimy się w relację z samym sobą.

Odnośnie drugiego czynnika, czyli sposobu tworzenia relacji postaram się opowiedzieć teraz. Jeśli chodzi o to jak tworzymy związki to jest to dość rozległy temat. Postaram się tutaj opowiedzieć o najważniejszych rzeczach w kontekście aktualnej sytuacji.

Jeśli chodzi o styl przywiązania to mam tu na myśli te wszystkie doświadczenia, które wynosimy z naszego domu w kontekście relacji z rodzicami. Jeżeli mamy to szczęście, że wychodzimy z domu, w którym większość naszych potrzeb emocjonalnych było zaspokajanych a konflikty rozwiązywało się w sposób konstruktywny, gdzie nie występował szantaż emocjonalny lub karanie milczeniem to możemy wchodzić w związek z ufnością, że właśnie to otrzymamy od drugiej osoby. Kłopotem jest sytuacja, gdy nasze doświadczenia mówią nam raczej coś innego – stawia to parę w sytuacji gdy różnica zdań może być bardzo stresująca i kojarzy się z ostatecznymi dylematami czy być ze sobą czy nie?

Tutaj warto zadać sobie pytanie czy np. w dzieciństwie mieliśmy taką więź z opiekunami, która wzbudzała nieufność? Jeśli tak, to możemy patrzeć na naszego partnera który siedzi ciągle z telefonem poprzez okulary nieufności i podejrzewać go o zdradę lub odrzucanie nas.

Jak było w mojej rodzinie z okazywaniem miłości? Czy właśnie w taki sposób ja chcę to robić? Jak ma mój partner/ partnerka? Czy kiedykolwiek o tym rozmawialiśmy? Może mam tak, że ciężko jest mi mówić o moich uczuciach, ale okazuje miłość i przywiązanie dbając o dom? Czy na pewno jest to jasne dla mojego partnera? Bo jeśli nie, to mamy tu niezłe pole do konfliktu. A jak to było w moim domu rodzinnym z szacunkiem? Co napawało moich rodziców dumą? Co chciałam robić żeby inni byli ze mnie dumni? I czy teraz też tak robię? Jeśli mam takie doświadczenie, że w domu byłam/ em niezauważany to mogę być teraz bardzo wrażliwa/ y na sygnały które mogą być neutralne kiedy siedzimy razem w domu już 3 tydzień.

Jeśli pary mają różne doświadczenia więzi (a zwykle tak bywa, bo nawet jeśli co do zasady pochodzimy z bezpiecznego, akceptującego domu to i tak na różne aspekty był kładziony nacisk np. w jednym domu więcej się rozmawiało a w drugim akcentowało dumę i szacunek) to sytuacja izolacji może być dość trudna. Z drugiej strony może nam dosadnie pokazać w jakich obszarach pracowaliśmy bardzo intensywnie a w jakich trochę sobie odpuściliśmy. Tutaj ciekawym pytaniem może być pytanie o to, co możemy sobie wzajemnie zaoferować, żeby ten czas był dla nas łatwiejszy? Jeśli jestem wrażliwa na odrzucenie, to może mój partner mógłby w tym czasie mówić mi bez poczucia bycia kontrolowanym na co tak długo patrzy w tym telefonie? Albo jeśli mam tak, że rozmowy są dla mnie ekstremalnie trudne to moja partnerka mogłaby uszanować w tym czasie to, że wolałbym raczej naprawić coś w domu lub obejrzeć wspólnie jakiś film i w taki sposób okazać jej przywiązanie? To ważne żeby ustalić na nowo ze sobą ramy w kontekście tego jak możemy dawać drugiej osobie ważne dla niej rzeczy ale z uszanowaniem tego, że niektóre z tych rzeczy mogą być dla nas nowe lub niezrozumiałe.

Kolejnym ważnym aspektem jest bliskość i dystans. Trochę wiąże się to ze stylami przywiązania o których pisałam przed chwilą. To jest trochę tak, że każdy z nas ma indywidualną potrzebę bliskości, czyli tego co robimy wspólnie jako para oraz dystansu rozumianego jako potrzebnej i ważnej przestrzeni do bycia odrębnym. Być może na co dzień całkiem nieźle się w tym zgrywaliście. Być może mieliście dobrze działający układ kiedy ty idziesz z koleżankami na drinka a on z kolegami na mecz. Może było całkiem jasne kiedy ty czytasz książkę a on gra w coś a kiedy razem gotujecie lub oglądacie filmy. Być może. Teraz to się komplikuje, ponieważ wyjścia są praktycznie niemożliwe i jedyne interakcje na żywo możecie mieć między sobą. To bardzo ważne, żeby rozpoznać jak to jest u was – czy macie potrzebę bliskości i dystansu na tym samym poziomie. Czy musicie sobie różne rzeczy wykłócić? Dlaczego to się wiąże ze stylami przywiązania? Ponieważ dla osoby, która nie miała bezpiecznego stylu przywiązania chęć partnera do chwilowej „izolacji” w drugim pokoju może być odbierana jako coś bardzo niebezpiecznego. Z drugiej strony dla kogoś, kto do tej pory miał całkiem dużo wolności taka nieustanna obecność i bliskość może być bardzo przytłaczająca. Ważne by w tym trudnym czasie ustalić wspólnie jakieś ramy działania. Nazwać jak oboje to widzicie i co wzajemnie możecie sobie zaproponować – np. co wieczór spędzamy wspólnie czas, ale od 16 do 18 każdy zajmuje się swoimi sprawami. Kwarantanna jest bardzo zagrażająca dla dość istotnej kwestii w życiu każdej pary – ciekawości. Jeśli spędzamy ze sobą całe dnie to możemy mieć wrażenie, że wszystko o sobie wiemy i że nie do końca możemy się za sobą stęsknić lub sobą zaciekawić. Mam wrażenie, że jest to dość częste przekonanie, jednak dość pozorne – oznaczałoby w gruncie rzeczy to, że gdy znika otoczka codziennego życia to nie nauczyliśmy się rozmawiać o innych rzeczach. O tym co myślę o naszym związku, o czym marzę, czego się boję, za czym tęsknię. Często w natłoku codziennych obowiązków tęsknimy za ważnymi rozmowami ale nie mamy na nie czasu lub siły. To dobra okazja żeby to zmienić. To także dobry moment żeby nauczyć się robić różne nowe rzeczy razem – może utknęliśmy w sztywnych schematach kto sprząta, kto gotuje, kto opiekuje się dziećmi?

Generalnie ważne jest określenie w którym momencie znajduje się nasz związek – czy dopiero razem zamieszkaliśmy i poznajemy siebie czy też mamy już całkiem spory staż? W zależności od fazy związku inne rzeczy będą ważne do ustalenia a inne mogą być czynnikiem zapalnym. Bez względu jednak na to konflikty zapewne będą się pojawiać, to dobry moment na analizę jak i czemu się kłócimy a także co chcielibyśmy w tym zmienić. Pomocne może być proste narzędzie, które czasem wprowadzamy w terapiach par tzn. wprowadzenie sygnału STOP. Kiedy jedna z osób poczuje, że ma już dosyć kłótni, że to jest zbyt wiele (a czasem nie ma gdzie uciec bo mieszkamy np. w kawalerce). W tym narzędziu ważne jest ustalenie wcześniejszych ram stosowania – co jest tym sygnałem i co on dokładnie oznacza. Czy wtedy rozchodzimy się i dajemy sobie pół godziny na ochłonięcie? Czy może rozmawiamy w miarę normalnie o rzeczach koniecznych i wrócimy do tematu gdy emocje ostygną np. wieczorem? Każde ustalenie będzie dobre, jeśli wynegocjują je obie osoby i każda się na to zgodzi.

Po przeczytaniu tego artykułu mozna mieć wrażenie, że mogłoby byc łatwiej w tym czasie nie mieszkać razem. Cóż, w nastepnym artykule postaram sie opowiedzieć czy rzeczywiście byłoby to łatwiejsze. Nastepnym razem przyjrzymy sie także relacjom z dziadkami lub rodzicami a także potrzebom dzieci w tym szczegolnym czasie. Druga część artykułu dostępna jest TUTAJ.

Psycholog, psychoterapeuta systemowy w trakcie certyfikacji. Praca systemowa oznacza, że lubię przyglądać się relacjom - nie tyllko z bliskimi ale także z samym sobą oraz… ze swoim problemem.