Opłakać zmianę, czyli emocje w pandemii

Minął już miesiąc odkąd większość z nas pozostała w domach. Początkowo mogło być całkiem przyjemnie. Wielu z nas miało plan nauczenia się czegoś nowego, spędzenia miłego czasu z rodziną, poza tym kto z nas nie jest wciąż zmęczony? Odpoczynek to dobry pomysł a dwa tygodnie to nie tragedia. Niektórzy jednak od razu poczuli strach o swoją przyszłość z czym radzili i radzą sobie różnie. Jedni z nas pozwolili sobie na przeżycie trudnych emocji, inni wciąż sobie na to nie pozwalają.

Początkowo pojawia się szok. Co właściwie się stało? Czy powinienem coś robić? Co właściwie mogę zrobić? Widzieliśmy to na początku marca gdy tłumnie wyruszyliśmy na zakupy. Ta reakcja bardzo przypomina żałobę i tak jak w żałobie możemy wyróżnić różne etapy tak i w sytuacji pandemii wydaje się to nieuniknione. Możesz się teraz zdziwić – ale zaraz, gdy ktoś mi umiera wiem dokładnie dlaczego się tak czuję a tutaj?

Zmiana i co dalej?

Mam wrażenie, że ostatnimi dniami w rozmowach z klientami widoczne było stopniowe dostrzeganie tego, co się zmieniło. Niektóre zmiany były dość oczywiste – jedni z nas z trudem pozostali w domu, inni tęsknią za rodziną a jeszcze inni utracili pracę. Inne, nie tak łatwo dostrzegalne straty potrzebowały czasu żeby stać się widocznymi. Nagle okazuje się, że nasze plany, marzenia muszą zostać odłożone na… właściwie nie wiadomo kiedy. Być może byliśmy w bardzo dobrym momencie życia jeśli chodzi o rozwój, który teraz musi zostać odłożony. Może na coś czekaliśmy bardzo długo albo straciliśmy jakąś szansę. Może nie docenialiśmy wcześniej jak bardzo jesteśmy przywiązani do naszego trybu życia, naszych rytuałów które dają nam poczucie tożsamości lub bezpieczeństwo. Może zmiana przyszła wtedy, gdy nie byliśmy na nią przygotowani – jesteśmy bez wsparcia, oszczędności lub innych ważnych dla nas rzeczy.

Zmiana. Strata. Żałoba. Teraz rozumiesz być może dlaczego niektórzy tak dziwnie się zachowują na parkingach przed marketem lub dlaczego w domach jest tak nerwowo. Każdy z nas musiał coś utracić. Jakąś część swojej wolności, planów, marzeń, bezpieczeństwa. Bez względu na naszą sytuację życiową każdy z nas musiał otworzyć szeroko oczy i… no właśnie wybrać swój sposób na przeżycie tego. Niektórzy zaprzeczają, nie wyszli jeszcze z początkowego oszołomienia, nie chcą lub nie mogą czegoś zobaczyć. Niektórzy rozpaczliwie szukają swojego wpływu pomagając, gotując lub robiąc jeszcze coś innego. Inni pozwalają sobie płakać. Czasem ktoś na siebie nakrzyczy. Czy któraś ze strategii jest lepsza? Tutaj z pomocą przychodzi nam coś co dobrze znamy i co jest odwieczną częścią naszego człowieczeństwa – żałoba. Poznaliśmy ją jako ludzie i jako badacze dość dobrze, chociaż wciąż buntujemy się przeciwko jej naukom. A ona mówi tak: To w porządku co czujesz i co robisz. Nie musisz się teraz rozwijać, nie musisz się nie bać, nie musisz się nie złościć. Jedyne co musisz, to przejść przez wszystkie fazy żałoby jeśli chcesz wyjść z tego silniejszym.

Akceptacja niepewności

Miarą naszej dojrzałości teraz może być umiejętność czekania i akceptacji tego przed czym stoimy, jednak to dzieje się w czasie. Najpierw musi przyjść szok, bunt, złość. Po to, żebyśmy mogli zobaczyć to, co utraciliśmy, to czemu w życiu nadaję wartość. Często klienci w gabinecie mówią o tym, co w życiu jest dla nich ważne ale gdy pytam czy te wartości odzwierciedlają się w ich codziennym życiu to odpowiedź bywa różna. Często mówimy, że cenimy zdrowie i rodzinę ale czy realnie robimy w tych kwestiach tyle ile byśmy chcieli? Co teraz ty opłakujesz? Na co teraz się złościsz? Gdy już zaprosisz swoją złość do siebie i dobrze się poznacie może zadziać się coś bardzo ciekawego – potrzeba negocjowania. To etap pośredni – jedną częścią siebie akceptuję to co się stało, ale drugą bardzo nie mogą się na to zgodzić. To część która dostarcza wielu skrajnych emocji, których tak często nie chcemy czuć. Co więcej ten etap może dość mocno mieszać w naszych relacjach bo przecież jednego dnia wydajemy się być całkiem pogodzeni i zmotywowani do różnych rzeczy a kolejnego mamy ochotę tylko płakać lub krzyczeć. To ciekawe ponieważ książkowo dopiero po tym etapie przychodzi do nas smutek, który pozwala nam opłakać to, co utraciliśmy lub z czym trudno się pogodzić. Dopiero po tym wszystkim możliwa będzie akceptacja tego co się stało i co za tym idzie stworzenie nowych jakości w naszym życiu – nowych planów, marzeń, celów które będą lepiej osadzone w otaczającej nas nowej rzeczywistości.

Rozwój bez kryzysu? Niemożliwe

Społecznie zaczynamy już pomału wychodzić z fazy szoku i zamrożenia w której to zaprzeczamy temu co się wydarzyło lub odczuwamy to co się dzieje jakby było nierealne, jakby się nie działo. Największym wyzwaniem pandemii w sferze emocjonalnej jest nie tylko zaakceptowanie tych emocji, które do nas przychodzą ale także stworzenie swojego sposobu myślenia o tym – nie chodzi więc o myślenie „jak zrobić żeby nie czuć, żeby tego nie było”, tylko jak w efekcie końcowym myśleć o tym tak, by mogło mnie to rozwinąć. Klienci często kiwają z powątpiewaniem głową gdy mówię im, że rozwój nie byłby możliwy bez kryzysu – bez tego zwykle nie przychodzi refleksja odnośnie naszego życia, wartości którymi się kierujemy. Nie są to jednak słowa, które należy mówić w ramach pocieszenia – każdy z nas teraz przeżywa swoją żałobę i znów – możemy być w niej razem lub czuć się w tym bardzo osamotnieni. Tu z pomocą często przychodzi mi metafora himalaistów, którzy chcą już szturmować szczyt. Są zmęczeni ale także już bardzo blisko. Wystarczyłoby na ostatniej prostej jeszcze trochę wydobyć z siebie siły, energii ale jak? I czy to bezpieczne? Pozornie więcej korzyści może przynieść strategia „biorę się w garść i idę” a po wszystkim odpocznę, ale zwykle cena tej taktyki jest zbyt duża – jeśli zdobędziemy szczyt bez odpowiedniego odpoczynku, przygotowania, co więcej myśląc, że możemy to zrobić zupełnie sami – prawdopodobnie zapłacimy za to ogromną cenę – możemy się pośliznąć, dostać choroby wysokościowej lub zdobyć szczyt i wtedy zorientować się, że właściwie jesteśmy tam sami i to już nie jest to o co nam chodziło. Koniecznym elementem zdobywania szczytów jest odpoczynek w bezpiecznej bazie. Znoszenie czekania.

Nie wiemy co będzie – a znoszenie tej niepewności jest jedną z trudniejszych rzeczy w życiu każdego człowieka. Od najmłodszych lat staramy się często szybko pozbyć dyskomfortu który nam towarzyszy, w tej sytuacji możemy robić to poprzez zaprzeczenie, że cokolwiek się dzieje, bezrefleksyjny optymizm, który często jest niebezpieczny bo bywa niefrasobliwy lub lawiną lęków i obaw, które nas paraliżują.  Mam wrażenie, że wszyscy jesteśmy w sytuacji w której stary świat już nie istnieje a więc z nim nasze sposoby funkcjonowania i radzenia sobie już nie działają ale nowego jeszcze nie ma – stoimy więc i przyglądamy się temu co będzie. Uczymy się nowych umiejętności nie dlatego, że zwykle tak bardzo chcemy się rozwijać, lecz dlatego, że stare nam już nie wystarczają. By jednak to było możliwe niezbędne w tym przypadku jest przeżycie dokładnie takiej żałoby jaką przeżywają ludzie od zarania dziejów. Każdy kto utracił kogoś dla siebie ważnego wie jak trudny jest to czas. Praktyka pokazuje jednak, że większość z nas wychodzi z tego procesu z nowymi, bardziej dojrzałymi mechanizmami radzenia sobie z życiem. Ten lęk, który teraz do ciebie przychodzi jest zdrowy, jest racjonalny. Nie bój się pozwolić sobie poczuć co utraciłeś i opłakać to.

  • Każdy z nas coś utracił, pożegnał lub czegoś się boi
  • Ludzie radzą sobie różnie w sytuacji straty, jednak można wyróżnić kilka charakterystycznych faz godzenia się ze zmianą: szok, bunt, negocjowanie, smutek i akceptacja. Mogą mieć różne długości i występować w różnych kolejnościach a także nawracać.
  • Nie ma złych sposobów radzenia sobie ze stratą jeśli nie robisz krzywdy sobie lub innym
  • Daj sobie czas na smutek – to jeden z ważniejszych etapów. Hamowany smutek ma tendencję do kumulowania i zalewania, natomiast jeśli pozwolimy mu przepłynąć zwykle trwa krócej niż będziemy przypuszczać
  • Nie myl smutku z depresją a lęku o przyszłość z zaburzeniami lękowymi – jeśli niepokoisz się swoim stanem psychicznym skonsultuj się ze specjalistą. Nie wstydź się pytać – możesz nie wiedzieć.
  • Pamiętaj o wspólnotowości – ludzi więcej łączy niż dzieli. Razem łatwiej jest odzyskać poczucie bezpieczeństwa i wymyślić nową strategię radzenia sobie
  • Nie poganiaj się w decyzjach – to czas na odbudowywanie utraconego poczucia bezpieczeństwa. Zastanów się czym ono dla ciebie jest.

Pamiętaj, każdy z nas coś właśnie traci. Może nie warto tracić tego na co masz wpływ.

Psycholog, psychoterapeuta systemowy w trakcie certyfikacji. Praca systemowa oznacza, że lubię przyglądać się relacjom - nie tyllko z bliskimi ale także z samym sobą oraz… ze swoim problemem.